BETLEJEMSKA SZOPKA – rozważanie św. Maksymiliana
Przed nami okres Bożego Narodzenia. Wkrótce w naszych domach zalśnią choinki, a pod nimi staną piękne szopki. Niektóre są drewniane, inne plastikowe, jeszcze inne z gipsu czy papieru. Cieszą się nimi dzieci. Zamyślają się nad nimi dorośli. Szopka przenosi nas do Betlejem, gdzie w maleńkiej grocie, między zwierzętami, przyszedł na świat Bóg. Przyglądamy się Maryi, Józefowi, zwierzętom, pastuszkom i Dzieciątku Jezus, aby łatwiej było nam otworzyć serce. W przededniu Bożego Narodzenia przeczytajmy co w grudniu 1922 r. pisał o betlejemskiej szopce, jasełkach i pasterce św. Maksymilian Kolbe.
Gdy wieczór wigilijny obejmie miasta i wnioski, a pierwsza gwiazdka zamigoce na niebie, w każdym niemal polskim domu obok choinki widnieje szopka. Od domu do domu przechodzi gromadka przebranych chłopców – odgrywają jasełka, albo obnosząc szopkę, wyśpiewują kolędy. O północy tłumy dążą zewsząd przy bladym świetle księżyca do świątyni; skrzypiąc po zmarzniętym śniegu – idą na pasterkę. A w kościele przy żłóbku odprawia się Msza św.
Skąd te zwyczaje? Tak szopka jak i pasterka sięgają XIII wieku; twórcą ich – św. Franciszek z Asyżu.
Dzień Bożego Narodzenia był dla niego zawsze dniem szczególniejszego wesela. „Gdybym znał cesarza – mawiał często – prosiłbym go o wydanie rozkazu, by tego dnia rozrzucano ziarno wszystkim ptaszkom, jaskółkom szczególniej i aby każdy, kto posiada bydło w oborze, na pamiątkę narodzenia się Chrystusa w stajence, dał obfitsze niż zwykle swemu dobytkowi pożywienie. Pragnąłbym też, by wszyscy bogacze tego świata przyjmowali u swego stołu biedaków w tym dniu uroczystym!”.
W Greccio Jan Velita, przyjaciel Świętego, ofiarował mu na mieszkanie wzgórze porośnięte drzewami. Przebywając tam św. Franciszek w okresie świąt Bożego Narodzenia w 1223 r. przywołał do siebie owego pana i rzekł mu: „Słuchaj, chciałbym święcić wraz z tobą święta Bożego Narodzenia, powziąłem więc zamiar następujący: w lesie koło naszej pustelni znajdziesz grotę, tam pomieścisz żłóbek napełniony sianem, trzeba tam też sprowadzić wołu i osła, zupełnie jak w Betlejem. Niechbym raz mógł na własne oczy zobaczyć, jak Dzieciątko Boże spoczywało w stajence, jak to Pan skazał się na poniewierkę i nędzę przez miłość do nas!”
Chętnie zadośćuczynił temu życzeniu Jan Velita, a św. O. Franciszek, otrzymawszy uprzednio pozwolenie od Stolicy Apostolskiej, zbudował przy pomocy braci ołtarz i zaprosił okoliczną ludność. O północy liczne rzesze ludu przybyły z pochodniami w ręku, a bracia z zapalonymi świecami otoczyli grotę. Wyszła Msza św. „Gdy zaczęto śpiewać ustęp z Ewangelii, opowiada naoczny świadek Tomasz z Celano, Franciszek ukazał się w szacie diakona. Wzdychając głęboko przeniknięty cały ogniem pobożności i promieniejący wewnętrzną radością, Święty stanął przed żłóbkiem, a głos jego wzniósł się ponad tłumem nauczając o tym, gdzie trzeba szukać najwyższego dobra. Mówił z niewymowną słodyczą o Dzieciątku Jezus, o Wielkim Królu, co raczył przyjąć na siebie postać ludzką, o Chrystusie z miasta Dawidowego. I w każdej chwili, gdy miał wymawiać imię Jezus, wewnętrzny płomień jego serca niósł mu na usta słowo: Dziecię z Betlejem; wyraz ten w ustach jego nabierał dziwnego uroku. Stał przed ludem, jak Baranek Boży, w całej świętości swojej ofiary. Po skończonym nabożeństwie wracali wszyscy z sercem przepełnionym radością niebiańską”.
Była to pierwsza pasterka u pierwszego „Żłóbka betlejemskiego”. Synowie św. Franciszka, naśladując swego seraficznego Ojca, rozpowszechnili ten miły sposób uczczenia Dzieciątka Jezus po całym świecie.
„Rycerz Niepokalanej” Nr 1 z 1922 r., str. 233-234
Fot. Boże Narodzenie w Niepokalanowie w 1927 r. Na pierwszym planie, czwarty od lewej o. Maksymilian Kolbe/Archiwum w Niepokalanowie.