NOWA EWANGELIZACJA – przepis św. Maksymiliana Kolbego

NOWA EWANGELIZACJA to hasło współcześnie modne, ale i tajemnicze. Krótko mówiąc, to wezwanie, by na nowo nieść światu Dobrą Nowinę. Światu, który już ją usłyszał, ale o niej zapomniał. Za inicjatora Nowej Ewangelizacji uważa się powszechnie św. Jana Pawła II. To on użył tej nazwy jako pierwszy oraz określił jej znaczenie. Gdy jednak przyjrzymy się życiu św. Maksymiliana od razu zauważymy, że opisana przez Wielkiego Papieża forma ewangelizacji była doskonale zrealizowana w jego życiu. Bez nazwy, bez ideologi – ot tak, całym życiem, dla Maryi. Może więc założyciel i patron Radia Niepokalanów powinien patronować także Nowej Ewangelizacji?

Rajmund Kolbe urodził się 8 stycznia 1894 r. w należącej wówczas do zaboru rosyjskiego Zduńskiej Woli. Był środkowym z trzech synów Juliusza i Marianny z domu Dąbrowskiej. Swoje wychowanie i wiarę zawdzięczał pobożnym rodzicom, którzy dawali mu dobry przykład codziennej modlitwy i Eucharystii. Jego życie zdeterminowało jeszcze jedno duchowe wydarzenie. Gdy miał kilkanaście lat, w kościele parafialnym w Pabianicach ujrzał Matkę Bożą, która zaproponowała mu wybór – białą koronę, oznaczającą czystość i czerwoną koronę, będącą symbolem męczeństwa. Młody Rajmund wyciągnął ręce po obie. Biała korona była zapowiedzią jego powołania do życia w zakonie Braci Mniejszych Konwentualnych, życia poświęconego dla głoszenia Ewangelii. Czerwona korona okazała się symbolem jego śmierci w bunkrze głodowym obozu w Auschwitz – śmierci, która dała nadzieję współwięźniom, stając się ostatnim świadectwem Dobrej Nowiny. O. Maksymilian Kolbe to jedyny przypadek jaki zna historia, kiedy w czasie procesu kanonizacyjnego następuje „zmiana kwalifikacji czynu”, który jest podstawą wyniesienia na ołtarze. Ten wyjątkowy franciszkanin został błogosławionym jako wyznawca, a świętym jako męczennik. W ten sposób Maryja założyła na głowę swojego wiernego sługi obie korony.

Kiedy św. Maksymilian Kolbe odchodził do Domu Ojca był rok 1941. Świat nie znał jeszcze pojęcia „nowej ewangelizacji”. Problem ewangelizacji poruszył Sobór Watykański II, a potrzebę jej odnowienia zaznaczył Paweł VI w adhortacji Evangelii Nuntiandi. W 1983 r. w czasie wizyty na Haiti, św. Jan Paweł II używał już wprost terminu „nowa ewangelizacja”, wskazując, że jest to ewangelizacja nowa co do swojej żarliwości, metod i środków wyrazu. Później wielokrotnie jeszcze odwoływał się do tego pojęcia w swoim nauczaniu, ukazując konieczność nowej ewangelizacji świata, który oddalił się od Boga. Podobnie czynili jego następcy – Benedykt XVI i Franciszek. Ci trzej papieże podkreślali także doniosłą rolę Maryi w dziele nowej ewangelizacji. Jan Paweł II nazwał ją Gwiazdą Nowej Ewangelizacji i pobłogosławił tak nazwany wizerunek Matki Pana. Benedykt XVI 12 maja 2007 r. w Aperecidzie zachęcał ewangelizatorów do pozostania w szkole Maryi: Najświętsza Maryja Panna, czysta i nieskalana, jest naszą Nauczycielką wiary – pisze papież. Czerpcie natchnienie z Jej nauczania, starajcie się przyjąć i zachować w sercu światło, które Ona – z Bożego polecenia – zsyła wam z wysoka. […] Ona uczy nas modlitwy. Ona wskazuje nam, w jaki sposób otworzyć umysły i serca na moc Ducha Świętego, który przychodzi i ma być przekazywany całemu światu. 3 – dodaje. Franciszek zaś pisze: Wraz z Duchem Świętym pośród ludu jest zawsze Maryja. Ona gromadziła uczniów, aby Go przyzywać i w ten sposób uczyniła możliwą misyjną eksplozję, jaka się dokonała w dniu Pięćdziesiątnicy. Ona jest Matką ewangelizującego Kościoła i bez Niej nie potrafilibyśmy naprawdę zrozumieć ducha nowej ewangelizacji.

Rola Maryi w dziele nowej ewangelizacji jest niezaprzeczalna. Dlaczego jednak chcąc ją ukazać odwołuję się do zakonnika żyjącego w czasach przedsoborowych i niemającego sposobności zapoznać się z bogatymi dokumentami papieskimi na temat nowej ewangelizacji? Zakonnik ten – św. Maksymilian Maria Kolbe – miał bowiem niezwykłą intuicję, wyprzedzającą czasy mu współczesne. Potrafił patrzeć i widzieć, słuchać i słyszeć – dlatego odczuł potrzebę niesienia Ewangelii w sposób nowy całemu światu. Przekonał się też, że nie ma do tego lepszej drogi niż Maryja. Mam nadzieję, że to krótkie opracowanie ukaże, jak w praktyce wygląda rola Maryi w dziele nowej ewangelizacji.

Ewangelizacja nowa co do swej żarliwości

Nikt nie może mieć zapału w głoszeniu Ewangelii, jeśli wcześniej nie spotkał się twarzą w twarz z Jezusem Zmartwychwstałym. Powód tego jest bardzo prosty: żarliwe słowo rodzi się z żarliwości i tylko wtedy możemy zapalać, gdy doświadczymy żaru Ducha Chrystusa Zmartwychwstałego. Wiedział o tym doskonale o. Maksymilian Kolbe, którego serce płonęło żarliwą miłością do Jezusa i Maryi, i pragnęło tą miłością podzielić się z każdą osobą na świecie. Przez Maryję do Najświętszego Serca Pana Jezusa wszystkich i każdego z osobna musimy zaprowadzić. […] Niepokalana musi się stać Królową wszystkich dusz i każdej z osobna – te słowa Maksymilian Kolbe uczynił hasłem Rycerstwa Niepokalanej – stowarzyszenia, które jeszcze jako kleryk założył w Rzymie, widząc zeświecczenie świata i walczącą z Kościołem katolickim masonerię. Wskazując na cel działania Milicji Niepokalanej, Maksymilian pisał: Starać się o nawrócenie grzeszników, heretyków, schizmatyków, itd., a zwłaszcza masonów i o uświęcenie wszystkich pod opieką i za pośrednictwem Niepokalanej. O. Kolbe dostrzegał potrzebę głoszenia Ewangelii zarówno tym, którzy jeszcze jej nigdy nie słyszeli, jak i tym, którzy o niej zapomnieli. Ze swojej misji nie wykluczał nikogo.
O. Maksymilian Kolbe zdawał sobie sprawę z tego, że jego marzenie o zdobyciu całego świata dla Chrystusa jest po ludzku niemożliwe. Do tego jednak celu są dwie drogi – mówił do braci w Niepokalanowie 26 lipca 1933 r. – siły własne i siła Boża. […] Ty sam niczego nie potrafisz, jeżeli się na swoich siłach opierasz. Jeżeli się oprzemy na Panu Bogu, to wszystko możemy. Jako podstawową siłę i oparcie w ewangelizacji widział Maryję, która w najdoskonalszy sposób powiedziała Bogu tak. Niepokalana była dla o. Maksymiliana Kolbego zarówno źródłem nowej gorliwości do niesienia Ewangelii, jak i najdoskonalszą metodą jej głoszenia. Wiedział ubogi franciszkanin, że chcąc zdobywać świat dla Chrystusa, trzeba ewangelizację rozpocząć od siebie: Zacząć przede wszystkim od siebie, zdobyć swoją duszę całkowicie dla Niepokalanej. Pozwolić Niepokalanej, aby zasypała, wprost zalała naszą duszę swoimi łaskami. Niech Ona nami kieruje…

Ewangelizacja nowa co do metody

Jedyną metodą, jaką o. Maksymilian Kolbe obrał, by doprowadzić ludzi do Boga, była Niepokalana. Czy jest to metoda zupełnie nowa? Z pewnością nie. Olbrzymią rolę Maryi w prowadzeniu ludzi do Boga dostrzegali już inni święci, m.in. Ludwik Maria Grignion de Montfort. Nowość w przypadku o. Maksymiliana polega raczej na praktycznym stosowaniu tej metody w każdej sytuacji życia – zaczynając od siebie, poprzez współbraci, rodaków, aż po nieznających Jezusa i Maryi Japończyków. Patrząc na o. Kolbego widzimy niezwykłą prostotę i uniwersalność jego maryjnej metody ewangelizacji. Przyszły święty uważał, że skoro Maryja w najdoskonalszy sposób pokochała Jezusa, trzeba by w sercu każdego człowieka zapłonęła taka właśnie miłość. To jest naszym ideałem, aby Pan Bóg otrzymał jak największą chwałę. A bł. Ludwik Maria Grignion mówi, że Pan Jezus nie jest dość znany i kochany, bo ludzie nie kochają i nie znają Matki Najświętszej, tak jak znać powinni. Musimy dążyć do tego, byśmy Pana Jezusa miłowali, jak Ona Go miłowała. By nasza miłość doszła do tego szczytu, by była miłością samej Niepokalanej. To jest szczyt miłości i do tego szczytu dążyć musimy. Musimy zdobyć zdobyć cały świat dla tej miłości, skierować go do zdobycia tego szczytu. Musimy doprowadzić do tego, by Niepokalana w każdej i przez każdą z dusz kochała Pana Jezusa.

Dlaczego o. Maksymilian wybrał maryjną drogę prowadzenia ludzi do Boga? Mógł przecież – tak jak to czyniono najczęściej zarówno w czasach mu współczesnych, jak i dziś – wskazywać ludziom bezpośrednio na Jezusa. Uważał jednak, że droga „przez Maryję” jest wolą Boga, który sam ją obrał, więc i w tym powinniśmy Go naśladować. Jak Chrystus Pan przyszedł do nas przez Maryję, tak też i my nie inaczej mamy zdążać do Niego, jak tylko przez Maryję. Różne są wprawdzie drogi do Boga, lecz ta droga o której mówię, jest najkrótsza i najbezpieczniejsza. Myśmy właśnie obrali sobie tę drogę, nią idziemy i tą samą drogą chcemy zaprowadzić do Jezusa wszystkich ludzi. To nie w ludzkich rękach i słowach jest moc przemiany serc. Człowiek sieje, ale to Bóg odpowiada za wzrost zasianego Słowa Bożego. Duch Święty przekonuje serce o prawdzie, a Tą, która przyzywa Ducha Świętego w życiu każdego człowieka jest Maryja. Tak, jak zrodziła Jezusa światu, tak rodzi go w sercu każdego żyjącego. Zatem im więcej kogo zbliżymy do Matki Najświętszej, tym pewniej ułatwimy mu nawrócenie i uświęcenie – mówił Święty.

Jak podążyć maryjną drogą głoszenia Ewangelii? O. Maksymilian i na to pytanie odpowiada prosto i jasno: Najważniejszą naszą czynnością jest, aby tak starać się żyć, by coraz bardziej stawać się własnością Niepokalanej, codziennie coraz bardziej Jej. Na to właśnie osobiste oddanie się Niepokalanej, na wyłączną własność jako narzędzie, powinniśmy kłaść główny nacisk. Jeśli człowiek stanie się narzędziem w ręku Maryi, ma pewność, że zostanie wykorzystany w najlepszy możliwy sposób. Mamy się stać narzędziem w ręku Niepokalanej, tak jak pióro w ręku pisarza, pędzel w ręku malarza lub dłuto w ręku rzeźbiarza, aby Ona czyniła z nami co Jej się podoba.

Koncepcję tę św. Maksymilian zawarł także w Akcie poświęcenia się NMP Niepokalanej, który jeszcze jako kleryk napisał dla członków Rycerstwa Niepokalanej: Użyj także, jeżeli zechcesz, mnie całego bez żadnego zastrzeżenia, do dokonania tego, co o Tobie powiedziano: „Ona zetrze głowę twoją”, jako też: „Wszystkie herezje samaś zwyciężyła na całym świecie”, abym w Twoich niepokalanych i najmiłościwszych rękach stał się użytecznym narzędziem do zaszczepienia i jak najsilniejszego wzrostu Twej chwały w tylu zbłąkanych i obojętnych duszach, a w ten sposób do jak największego rozszerzenia błogiego Królestwa Najświętszego Serca Jezusowego; albowiem gdzie Ty wejdziesz, tam łaskę nawrócenia i uświęcenia wypraszasz, przez Twoje bowiem ręce wszystkie łaski z Najsłodszego Serca Jezusowego na nas spływają.

Ewangelizacja nowa co do środków

Wszyscy potrzebują Ewangelii; Ewangelia jest przeznaczona dla wszystkich, a nie tylko dla zamkniętego kręgu ludzi, mamy zatem obowiązek szukać nowych dróg, by dotrzeć z nią do wszystkich – mówił Benedykt XVI do katechetów i nauczycieli religii. Podobne wezwanie wiele lat wcześniej rozgrzewało serce św. Maksymiliana Kolbego. W każdej chwili i do samego końca swojego życia szukał ciągle nowych dróg, by dotrzeć z Ewangelią do jak największej liczby osób. Jakich środków używał do tego Święty? Wszystkich! 23 czerwca 1936 r. w czasie akademii powitalnej po powrocie z Japonii, mówił do braci w Niepokalanowie: chcemy zdobyć świat dla Niepokalanej wszystkimi godziwymi środkami, najnowszymi wynalazkami, które najpierw mają służyć Niepokalanej, a potem dopiero do innych celów. Podobne słowa znajdujemy w Dyplomiku Rycerstwa Niepokalanej, który wyraźnie określa środki, którymi członkowie MI mają walczyć o dusze dla Boga, a są to: Wszelkie środki (byle godziwe), na jakie pozwala stan, warunki i okoliczności, co poleca się każdego gorliwości i roztropności: przede wszystkim zaś „Cudowny Medalik”. O. Kolbe zobowiązywał więc każdego Rycerza Niepokalanej do uważnego przyglądania się światu i dostosowywania środków głoszenia Ewangelii do okoliczności. Jest to wyraz owego szukania nowych dróg, do którego zachęcał wiele lat później Benedykt XVI.

Podstawowym środkiem ewangelizacji stosowanym przez o. Kolbego była modlitwa. Głosić Boga znaczy wprowadzać człowieka w relację z Bogiem: znaczy uczyć modlitwy. Modlitwa to wiara w działaniu. Tylko dzięki doświadczeniu życia z Bogiem oczywiste staje się Jego istnienie. […] Rozmowa o Bogu musi zawsze iść w parze z rozmową z Bogiem.

Nawrócenie jest łaską, a łaskę wyprosić trzeba – pisał św. Maksymilian. Jeżeli jednak wszyscy członkowie „Milicji Niepokalanej” codziennie szczerze i gorąco modlić się będą tym aktem strzelistym [„O Maryjo bez grzechu poczęta…”], czyż możliwe, aby błagania przeszło trzechtysięcznej rzeszy miały zostać bez skutku? Nie – to codzienne ciosy wymierzone w głowę i członki piekielnego smoka, który ujarzmia tyle nieszczęśliwych i zaślepionych naszych Braci – to jeden ze środków walki! Św. Maksymilian zachęcał, by modlitwa uświęcała każdą, nawet najmniejszą czynność, by łączyła każdą pracę wykonywaną przez braci w Niepokalanowie czy członków MI z Niepokalaną. Modlitwa połączona z ofiarą wyprasza bowiem wiele łask. Nie chodzi tu jednak o to, by długo klęczeć i modlić się, ale o ten stosunek dziecka do matki. Spojrzenie miłosne na figurkę, częste powtarzanie „Maryja”, chociażby tylko sercem. Zwyczaj witania się imieniem „Maryja” jest ciągle żywy wśród członków MI i franciszkanów mieszkających w Niepokalanowie.

Kolejnym ważnym narzędziem, pozwalającym na zdobywanie dusz dla Niepokalanej, był dla o. Maksymiliana „Cudowny Medalik”. 27 listopada 1830 r. w kaplicy Sióstr Miłosierdzia przy rue du Bac w Paryżu Maryja objawiła się młodej zakonnicy – Katarzynie Laboure. Niepokalana ukazała s. Katarzynie wzór medalika, prosząc by został on wybity i noszony przez ludzi. Spraw, spraw, aby wybito medalik według tego wzoru! Osoby, które będą go nosiły, otrzymają liczne łaski – zwłaszcza ci, którzy będą go nosili na szyi. Łaski będą udzielone obficie tym, którzy będą go nosili z ufnością – mówiła. W czasie widzenia Maryja powiedziała zakonnicy, że pragnie udzielać ludziom wielu łask, ale oni nie chcą ich przyjmować. O. Maksymilian Kolbe wyciągnął z objawienia przy rue du Bac kilka praktycznych wniosków: Maryja udzieli obfitych łask tym, którzy będą nosili medali na szyi, i którzy będą nosili go z ufnością, ale udzieli łask także tym, którzy nie będą mieli tej ufności i nawet wtedy, gdy medalika nie będą nosili na szyi. Postanowił zaufać obietnicy Niepokalanej i z Cudownego Medalika uczynił jedną z największych broni Rycerstwa, i zarazem skuteczny środek w zdobywaniu dusz.

Upewniło go w tym świadectwo nawrócenia żyda Ratisbonne`a, które mocno wstrząsnęło o. Maksymilianem, jeszcze w czasie jego rzymskich studiów. Wspomniany żyd był gorliwym przeciwnikiem chrześcijaństwa. Pewnego razu otrzymał od przyjaciela Cudowny Medalik, który przyjął tylko po to, by nie sprawiać mu przykrości. Nie wierzył jednak zupełnie, by miał on jakikolwiek wpływ na jego życie. W ciągu kilku dni, znalazłszy się przypadkiem w kościele, Ratisbonne w cudowny sposób się nawrócił, co sam opisywał tak: Byłem od pewnej chwili w kościele, kiedy raptem doznałem jakiegoś wzruszenia niewymownego. Wzniosłem oczy, cały budynek znikł przed wzrokiem moim. Jedna kaplica, żeby tak powiedzieć, skupiła cały świat. A w środku tego promieniowania ukazała się stojąca na ołtarzu duża, lśniąca, pełna majestatu i słodyczy Najświętsza Panna, taka jaka jest na moim medaliku; siła nieprzeparta popchnęła mnie ku Niej – pisał. Od tego momentu Ratisbonne stał się gorliwym katolikiem i szybko przyjął chrzest.

Dla o. Maksymiliana Kolbego historia nawrócenia Ratisbonne`a stała się inspiracją do działania. Gdzie tylko mógł, rozdawał Cudowny Medalik i zachęcał do tego członków MI, wierząc, że Niepokalana sama zajmie się nawróceniem osób, które przyjmą Jej medalik. Wobec tych, którzy medalika przyjąć nie chcieli, Święty używał podstępu – polecał wszyć medalik w ubranie i modlić się za daną osobę. Jej medalik rozdawać, gdzie się tylko da: i dzieciom, by zawsze go na szyi nosiły i starszym, i młodzieży zwłaszcza, by pod jej opieką miała dosyć sił do odparcia tylu pokus i zasadzek czyhających na nią w naszych czasach. A już tym, co do kościoła nie zaglądają, do spowiedzi boją się przyjść, z praktyk religijnych szydzą, z prawd wiary się śmieją, zagrzęźli w błoto moralne albo poza Kościołem w herezji przebywają – o, tym, to już koniecznie medalik Niepokalanej ofiarować i prosić, by zechcieli go nosić, a tym czasem gorąco Niepokalaną błagać o ich nawrócenie. Wielu nawet wtedy radę znajduje, gdy kto nie chce w żaden sposób przyjąć medalika. Ot wszywają go po kryjomu do ubrania i modlą się, a Niepokalana prędzej czy później okazuje, co potrafi…

Również pośród listów o. Maksymiliana odnajdujemy wiele świadectw cudownych nawróceń, które dokonały się właśnie dzięki ofiarowanemu przez Świętego medalikowi i jego modlitwie.

Mówiąc o wszelkich godziwych środkach, św. Maksymilian Kolbe miał na myśli także wszelkie wynalazki i nowinki techniczne. Obdarzony umysłem ścisłym sam był autorem m.in. telegrafu piszącego czy aparatu zapisującego mowę i głosy natury. O. Kolbe uważał, że do głoszenia Ewangelii można, a nawet trzeba wykorzystać wszelkie nowości, zanim świat wykorzysta je w inny sposób. To zainteresowanie obecnie ocenia się w sposób pozytywny, trzeba jednak pamiętać, że dla żyjących na początku XX-wieku franciszkanów nie było to takie oczywiste. P. Maxence zauważa: Wielu franciszkańskich braci dziwiło się, że syn świętego Franciszka z takim upodobaniem sięga po narzędzia, jakie podsuwa mu współczesny świat. Na głosy krytyki ojciec Kolbe zwykł odpowiadać, że gdyby święty Franciszek żył pośród nas, to też korzystałby z maszyn drukarskich, by wydawać misyjne czasopisma. Jego zainteresowanie wynalazkami nie stało w sprzeczności z franciszkańskim ubóstwem. Gdy zbudował pierwsze miasteczko poświęcone Maryi – Niepokalanów – sprowadził najnowocześniejsze maszyny drukarskie, by móc wydawać „Rycerza Niepokalanej”. W tym samym czasie bracia spali na podłodze, a za stół służyła im deska. W 1937 r. pisał: Wszelkie środki, wszelkie najnowsze wynalazki w maszynach czy systemach pracy, niechaj nasamprzód posłużą sprawie uświęcenia dusz przez Niepokalaną. Toteż ograniczając jak najbardziej potrzeby prywatne, prowadząc życie jak najuboższe, będziemy używali choćby najnowocześniejszych środków. W połatanym habicie, w połatanych butach, na samolocie najnowszego typu, jeżeli to będzie potrzebne dla zbawienia i uświęcenia większej ilości dusz – pozostanie naszym ideałem. Nie były to oczywiście tylko słowa. Jeszcze przed II wojną światową wysłał dwóch braci z Niepokalanowa na kurs pilotażu i zaplanował budowę lotniska na terenie Grodu Niepokalanej. Wszystko po to, by móc jeszcze szybciej dostarczać „Rycerza Niepokalanej” wszędzie tam, gdzie tylko znalazłby się ktoś chętny do czytania. A marzeniem Świętego było, żeby ukazywał się on w jak największej ilości i w możliwie wielu językach.

Św. Maksymilian doskonale dostrzegał możliwości płynące ze środków masowego przekazu. Swoje dzieło rozpoczął od prasy, w której widział olbrzymi potencjał. Trzeba tworzyć prasę katolicką, bo na próżno będzie się głosić kazania, budować kościoły, jeśli prasy nie ujmiemy w swoje ręce. My więc obraliśmy ten środek, bo to jest wolą Niepokalanej – mówił, a miał na myśli przede wszystkim miesięcznik „Rycerz Niepokalanej”, który zaczął wydawać od stycznia 1922 r., przebywając jako wykładowca w krakowskim seminarium. Jeszcze tego samego roku redakcję „Rycerza” przeniesiono do Grodna, gdzie powstało niewielkie wydawnictwo. Wkrótce w wydawanie miesięcznika zaangażowanych było wielu braci, a niesamowity rozwój ośrodka sprawił, że o. Kolbe zmuszony był szukać miejsca pod budowę nowego klasztoru, w ramach którego działałoby coraz większe wydawnictwo. Stało się to właśnie w powstałym w 1927 r. Niepokalanowie. Dzień przed przeprowadzką do nowego miejsca, św. Maksymilian mówił do braci: Niepokalanów, do którego za kilka godzin mamy wyjechać, jest to miejsce obrane przez Niepokalaną i przeznaczone wyłącznie na szerzenie Jej czci. […] Będzie tam bardzo ubogo, bo wedle ducha św. Franciszka. Dużo będzie pracy, wiele cierpień i wszelkich niewygód. Poświęcenie to służyć miało oczywiście zdobywaniu całego świata dla Chrystusa przez Niepokalaną. Ideę zakładania miasteczek oddanych tylko i wyłącznie Niepokalanej, o. Kolbe kontynuował w kolejnych latach. Niepokalanów powstał także w Nagasaki w Japonii, a kolejny miał znaleźć się w Indiach. Przełożeni nie wyrazili jednak zgody. W japońskim Niepokalanowie bardzo szybko zaczęto także wydawanie japońskiego „Rycerza Niepokalanej”, ponieważ jak mówił Święty: Słowa uczą, a przykłady pociągają. Po to jest prasa, po to bracia pojechali do Japonii, aby cały świat poznał Niepokalaną.

Celem działalności wydawniczej o. Maksymiliana było zaniesienie Dobrej Nowiny w jak najdalsze krańce świata. I rzeczywiście cel ten w dużej mierze był realizowany. Ludzie spragnieni byli dobrych słów i podawali sobie miesięcznik z rąk do rąk. Św. Maksymilian nie spoczął na laurach, ale zaczął zastanawiać się w jaki sposób mógłby docierać jeszcze dalej. Spostrzegł, że barierą ograniczającą wiele osób jest nieumiejętność czytania. To dla nich postanowił zbudować radio. Wystarczy słuchać radia – mówił. Niepokalana daje ten środek, by dla tych, którzy czytać nie umieją albo mają daleko do kościoła, można było pracować przez fale eteru.

Mimo iż pierwsze wzmianki o radiu odnajdujemy w listach o. Maksymiliana pochodzących z 1930 r., stację nadawczą udało się uruchomić dopiero osiem lat później. I co najważniejsze, od samego początku była ona całkowicie poświęcona Niepokalanej. U nas Niepokalana silnie działa mimo naszych słabości i nieumiejętności. – Jeżeli Ona zechce, to na Niepokalane Poczęcie może uruchomimy radio nadawcze. Z początku będzie słabe, ale przy lepszym aparacie to i wy będziecie mogli usłyszeć – pisał we wrześniu 1938 roku do japońskiego Niepokalanowa Maksymilian Kolbe. I rzeczywiście, 8 grudnia 1938 r., w Niepokalane Poczęcie Najświętszej Maryi Panny, „Stacja Polska 3 – Radio Niepokalanów” (SP3RN) nadała pierwszą próbną audycję, która rozpoczynała się melodią maryjnej pieśni „Po górach, dolinach rozlega się głos”. Specjalnie na potrzeby powstającego radia zbudowano w Niepokalanowie jednopiętrowy budynek, położony z dala od hałasujących maszyn wydawnictwa.

Kolejne plany o. Maksymiliana, związane z wykorzystaniem w dziele ewangelizacji nowinek technicznych (m.in. budowę kina i telewizji), pokrzyżował wybuch II wojny światowej. Po wkroczeniu wojsk niemieckich do Polski rozwój Radia Niepokalanów i wydawanie „Rycerza Niepokalanej” zostały wstrzymane, a działalność Niepokalanowa poważnie ograniczona. O. Kolbe odesłał większość braci do domu, a 28 maja 1941 r. sam trafił do obozu koncentracyjnego w Auschwitz-Birkenau. Przebywał tam niedługo, bo tylko do 14 sierpnia tego samego roku, jednak każdą chwilę wykorzystał, by zdobywać serca ludzi dla Maryi. – Ojciec Kolbe był pełen nieziemskiego spokoju, w nocy pocieszał i podnosił na duchu skazańców. Chciał w nich wzbudzić wolę życia i przetrwania – wspominał jeden z ocalonych więźniów. Do swoich towarzyszy mówił: „ufajcie Niepokalanej, wy młodzi żyć będziecie. Ja obozu nie przeżyję, ale wy będziecie uratowani”.

W lipcu 1941 r., gdy po ucieczce jednego z więźniów skazano na śmierć głodową dziesięciu innych, o. Kolbe dobrowolnie zamienił się z jednym z nich – ojcem rodziny, Franciszkiem Gajowniczkiem. Tak trafił do niewielkiej i zimnej celi karnej, gdzie miał czekać na śmierć z głodu. Nawet to ciężkie doświadczenie nie złamało o. Maksymiliana. Do ostatnich chwil wspierał swoich współwięźniów, śpiewał Maryjne pieśni, odmawiał Różaniec. Głosił Ewangelię życiem. C. R. Foster opisał reakcję strażników na postawę o. Maksymiliana: – Ten ksiądz wie przecież, że oni wszyscy niedługo zdechną, a każe im śpiewać i się modlić. Zwykle więźniowie nas tu przeklinają, a ten klecha przemienił celę śmierci w kaplicę. To musi być jakiś idiota! – Albo święty – stwierdza inny Niemiec.

Ewangelizuj przez Maryję!

Artykuł ten, dotyczący roli Maryi w dziele nowej ewangelizacji według św. Maksymiliana Marii Kolbego, z założenia miało być ujęciem praktycznym i wskazaniem w jaki sposób wykorzystać Maryję, by jeszcze lepiej głosić Dobrą Nowinę. Choć pewnie należałoby powiedzieć – dać się wykorzystać Maryi, by jeszcze lepiej głosić Dobrą Nowinę.

Święty Maksymilian Maria Kolbe pokazuje nam prostą drogę, drogę maksymalizmu: oddać wszystkie swoje siły, zastosować wszelkie możliwe i godziwe środki, by zdobyć wszystkich ludzi (cały świat) dla Chrystusa przez Maryję. Mimo iż ten wyjątkowy franciszkanin żył zanim Kościół rozeznał potrzebę nowej ewangelizacji, jego życie jest świadectwem, w jakim sposób można to dzieło realizować. Wydaje mi się wręcz, że św. Maksymilian Kolbe mógłby być patronem dzieła nowej ewangelizacji, jako ten, który realizował ją swoim życiem. Mam nadzieję, że przykład Świętego zmobilizuje czytelników, by podążyć wyznaczoną przez niego drogą, wszak obowiązek głoszenia Dobrej Nowiny dotyczy każdego z nas i wypływa z Ewangelii, a jak mówił Apostoł Narodów: Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii (1 Kor 9,16).

Paulina Wysocka (artykuł zamieszczony w książce „Maryja Gwiazda Nowej Ewangelizacji” pod red. Iwony Zielonki)