Recenzja: Mikołaj Święty

W tym roku postanowiłam przeprowadzić śledztwo na temat św. Mikołaja. Zainspirował mnie do tego mój 8-letni syn, który pewnego dnia oświadczył, że zna już całą prawdę na temat Mikołaja. Wywołało to ciekawą rozmowę, która – dzięki wiedzy pochodzącej z książki Jolanty Sosnowskiej „Mikołaj Święty. Żywot, dzieło i cuda wielkiego biskupa z Miry” – przyniosła nadspodziewanie dobre owoce. Ale o tym później.

Zacznijmy od tego, że brakowało takiej książki na rynku wydawniczym. Każdy z nas wie o istnieniu św. Mikołaja, bardziej zaangażowani katolicy wiedzą, że był to biskup z Miry, a nie czerwony krasnal z brodą. Ale co więcej? Publikacja Jolanty Sosnowskiej pozwala na odkrycie niezwykłego świętego – człowieka wielkiej wiary, oddanego bez reszty Bogu, gotowego trafić do więzienia, by bronić swojego Jezusa. Niezwykle ofiarnego biskupa, który oddał cały majątek ubogim, a potem poruszony biedą ludzi, po kryjomu im pomagał, np. podrzucając nocą posag dla trzech panien, które bez niego nie tylko nie znalazłyby mężów, ale musiałby iść zarabiać na ulicę, by się utrzymać. Był to pasterz, który gorliwie stawał w obronie swoich wiernych – ratując ich od nieszczęść poprzez cudowne uzdrowienia, uciszenie burzy, czy uratowanie miasta od głodu. A po śmierci przy jego grobie bardzo szybko zaczęły dziać się niesamowite cuda, co pokazuje, że św. Mikołaj jest przede wszystkim niezwykle skutecznym orędownikiem w różnych sprawach. Uciekają się do niego ludzie oszukani finansowo, biedni, zagrożeni nieszczęściem, starający się zabezpieczyć trzodę i wielu innych.

Ważną częścią książki jest bardzo bogaty materiał graficzny. Adam Bujak wykonał ogromną pracę pielgrzymując po kościołach, w których trwa kult św. Mikołaja. Możemy dowiedzieć się, jak trafił on na Polskie grunta, gdzie znajduje się nasze narodowe sanktuarium tego świętego i jakie cuda z nim związane miały miejsce na polskiej ziemi.

Po lekturze książki przychodzi wiele refleksji. Zadziwia to, że święty, który był człowiekiem niezwykle skromnym, pokornym i gotowym oddać ostatni grosz, by pomóc drugiemu, stał się dziś – w skarykaturyzowanej postaci – symbolem konsumpcji. Jeszcze za czasów polskiej szlachty, imię Mikołaj nadawano pierworodnym synom (było tak np. u Radziwiłłów) i było ono zobowiązaniem do życia na wzór świętego biskupa – pełnego miłosierdzia i szczodrości dla biednych. Współcześnie na myśl o św. Mikołaju każdy chce coś dostać. Reklamy prześcigają się w zachęcaniu nas, by sprawdzić sobie to i owo „na Mikołaja”. Tymczasem prawdziwy św. Mikołaj zachęca do dawania, do dzielenia się tym co mamy. Warto tę prawdę przypomnieć sobie w tym grudniowym czasie i inaczej w tym roku spojrzeć na „Mikołajki”. Może zamiast kupować dzieciom drogie prezenty, poczytajmy wspólnie, jakie skromne marzenia mają dzieci z domu dziecka (ciepła pidżama, jasiek, dresy…), ucieszymy się, tym jacy jesteśmy bogaci i sami staniemy się św. Mikołajem dla tych, którzy mają mniej?

Do takiego przekonania doszedł właśnie mój 8-letni syn, gdy opowiedziałam mu historię o św. Mikołaju, zaczerpniętą z książki „Mikołaj Święty. Żywot, dzieło i cuda wielkiego biskupa z Miry”. I stwierdził, że prawda o św. Mikołaju jest dużo piękniejsza, niż bajka, a w którą wierzył do tej pory.

Paulina Wysocka