LEKCJA PRZYTULANIA, czyli dlaczego święta Bożego Narodzenia są tak ważne dla naszego ducha?

Wielu ludzi postrzega Boga „starotestamentalnie”. Dla Izraelitów był On największą świętością (całkiem słusznie!), na którą nie wolno było spojrzeć, dotknąć, a nawet wypowiedzieć imienia. Żydzi wierzyli, że ten kto zobaczy Boga natychmiast umrze. Dlatego prorok Eliasz zasłania twarz, gdy w lekkim powiewie przechodzi obok niego Bóg (1 Krl 19,11-13a). Arka Przymierza – w której znajdowały się kamienne tablice z przykazaniami, laska Aarona, która zakwitła i dzban z manną, która karmiła naród wybrany na pustyni – była znakiem Bożej obecności. Ale nie można jej było dotknąć, ani się do niej zbliżyć. Do centralnego miejsca świątyni dostęp miał tylko raz w roku arcykapłan, by przebłagać Boga za grzechy Izraela. Bóg na kartach Starego Testamentu nazywa siebie Bogiem bliskim, ale czy nie można było odnieść wrażenia, że jest bardzo daleki od człowieka?

I nam dziś wydaje się często, że Bóg jest niedotykalny, nieosiągalny, niezainteresowany moim życiem, patrzący z daleka i chłodno. Utrwalają to przekonanie niedoskonałe relacje z naszymi rodzicami, zwłaszcza ojcami. Współczesny tata często poświęcony zapewnianiu materialnych środków rodzinie, zapomina o sercu dziecka. A co dopiero powiedzieć, gdy ojca w ogóle nie ma, bo porzucił, odszedł do innej kobiety. Wydaje nam się więc, że Bóg-Ojciec, to taki sam marny ojciec, jak ten ziemski.

I teraz Boże Narodzenie. Ten jeden, jedyny w historii świata moment, kiedy niebo dotknęło ziemi, połączyło się z nią. Bóg – Nieskończony, Niezmierzony, Ten Który Jest, Stworzyciel Świata, czasu i przestrzeni – staje się bezbronnym dzieckiem i PRZYTULA SIĘ DO CZŁOWIEKA. Patrząc na betlejemską szopkę widzimy Maryję, która przytula Boskie Dzieciątko, pieści je, zmienia mu pieluchy, karmi piersią, czule gładzi po policzku, całuje bose stópki, wciąga zapach niemowlęcych włosków. Bóg tuli się do swej Matki, ale pokazuje nam przez to, że pragnie przytulić się do każdego człowieka. Do Ciebie.

Nie zapomnij o tym, gdy będziesz oczekiwał na Boże Narodzenie, a potem, gdy pójdziesz podziwiać piękną szopkę. Nie patrz choć raz na piękne figury, nie podziwiaj dekoracji. Przebij się przez tę zewnętrzną otoczkę. Zobacz Boga, który przyszedł przytulić Twoje cierpienie.

 


Wszystkich, którzy pragną medytować to przytulające przyjście Jezusa, zachęcamy do modlitwy przed ikoną typu Eleusa. To wyjątkowo piękne i czułe przedstawienie Maryi i Jezusa. Matka z miłością pochyla twarz w kierunku swojego Boskiego Syna, a On przytula się do Jej policzka swoją malutką buzią. Jedną dłonią obejmuje Ją za szyję, a drugą trzyma w dłoni Mamy. Ich usta są blisko siebie, jakby za chwilę mieli oddać sobie czuły pocałunek. Może w usta, może w policzek, może w nosek. Ich oczy patrzą wzajemnie na siebie. Wizerunek ten przywodzi na myśl najczulsze pieszczoty matki i dziecka, jakie znamy z naszego życia, lub za jakimi od zawsze tęsknimy. Obraz ten pomaga nam doświadczyć czułej obecności Boga i Maryi. Możemy wziąć w ramiona Dzieciątko Jezus, by oddać Mu podobne pieszczoty, pozwolić Mu, aby i Ono tuliło się do nas, do naszej twarzy. Możemy oddać się w ramiona najlepszej z Matek, która swoją słodyczą i czułością pragnie leczyć zranienia naszego serca, rany braku miłości i czułości.

Włodzimierska Ikona Matki Bożej, jedna z najpopularniejszych typu Eleusa. Według tradycji namalował ją św. Łukasz Ewangelista na desce ze stołu z Wieczernika. Właśnie w ten sposób postrzegał relację Matki i Syna.
Fot: Wikipedia

 

 

 

 

„Madonna Tempi” namalowana przez Rafaela Santi w 1508 r.
Fot.: Wikipedia

 

 

 

 

 

 


„Madonna z dzieciątkiem”, którą stworzył Rogier van der Weyden, 1452 r.
Fot. Wikipedia

 

 

 

 

 

„Madonna z dzieciątkiem” autorstwa Pompeo Batoni, 1742 r.
Fot. Wikipedia