RECENZJA: Maryja. Matka ludzkości (2024)

Poruszający, niosący nadzieję i pragnienie powrotu w objęcia Maryi – to pierwsze słowa, jakie przychodzą mi na myśl tuż po obejrzeniu filmu „Maryja. Matka Ludzkości”. Prawie dwugodzinny dokument przedstawia nam szczegóły objawień Matki Bożej z Guadalupe. W filmie przeplata się fabularyzowana historia Juana Diego, który w 1531 r. na wzgórzu Tepeyac w meksykańskim Guadalupę ujrzał piękną kobietę, która przedstawiła mu się jako Maryja, Niepokalana Dziewica, Matka Prawdziwego Boga, ze współczesnymi świadectwami osób, które doświadczyły niezwykłej opieki Maryi z Guadalupe oraz badaniami naukowców na temat cudownego wizerunku, jaki na tilmie Indianina zostawiła w 1531 roku Maryja.

Historia objawień jest zaś niezwykła. Maryja przychodzi do Indian, którym trudno przyjąć wiarę chrześcijańską od hiszpańskich konkwistadorów i przemawia do nich w ich ojczystym języku, używając zrozumiałych tylko dla nich symboli. Dzięki niej następują masowe nawrócenia. Franciszkanie, którzy do tej pory z trudem przekonywali tubylców do przyjęcia wiary w Boga, w jeden weekend muszą udzielić ponad 12 tysięcy chrztów.

Zadziwia także historia cudownego wizerunku Maryi. Matka Boża ułożyła w płaszczu Juana Diego kwiaty, które miał zanieść do lokalnego biskupa na znak prawdziwości objawień. Gdy kwiaty wysypały się pod stopy duchownego, na tilmie ukazało się odbicie Niewiasty obleczonej w słońce, z księżycem pod jej stopami. To obraz, przed którym do dziś klękają miliony ludzi. Naukowcy wciąż odkrywają nowe ciekawostki dotyczące wizerunku. Gwiazdy na płaszczu Maryi ułożone są dokłądnie tak, jak te na niebie w momencie objawień z 1531 roku. W oczach Maryi utrwaliło się odbicie osób obecnych przy powstaniu wizerunku. Uczeni, analizując układ obrazu, odnaleźli w nim zapis nutowy. Jest on pełen symboli, które stają się zrozumiałe dopiero wraz z rozwojem nauki, jakby ciągle niósł nowe przesłanie, do kolejnych pokoleń. „To nie obraz, to cud” – mówią badacze.

Jednak to co najbardziej porusza, to wzruszające świadectwa ludzi, którzy zawierzają Maryi z Guadalupe swoje troski. Są to choroby, uzależnienia, problemy życia codziennego. I zostają wysłuchani. Wszak to sama Niepokalana Dziewica poprosiła o zbudowanie w tym miejscu domu dla Niej, w którym miała okazywać ludziom miłość, słuchać ich i zaradzić ich wszelkim smutkom. I tak rzeczywiście jest od 1531 r. do dziś. W dniach od 9 do 12 grudnia w Guadelupe gromadzą się miliony ludzi, by czcić Maryję. Przychodzą z prośbami, ale głównie z dziękczynieniem – za narodziny dziecka, za to że spotkali drugą połówkę, za dobrą pracę, za powodzenie w życiu. Wiara Meksykanów to nauka dla nas wszystkich, szczególnie Polaków. Wdzięczność to bardzo ważna sprawa. Kto dziękuje, dwa razy otrzymuje. Wdzięczność to także wyraz uznania, że wiemy komu te dary zawdzięczamy.

Wstrząsnęły mną także historie dwóch kobiet, które w swym życiu dokonały aborcji. Dziś otwarcie się do tego przyznają. Opowiadają także o traumie z tym związanej i uzdrowieniu serca, które przyniosła im Maryja z Guadalupe. Jest to bowiem patronka dzieci nienarodzonych, która woła „nie zabijajcie moich dzieci”, opowiada się za każdym życiem. To jednak także czuła Matka, która nas nie wytyka, nie osądza, ale wyciąga rękę i przemawia pełnym miłości głosem. Jak mówią bohaterowie filmu: „Kraj i miejsce zamieszkania nie mają tu żadnego znaczenia. Matka Boża z Guadelupe zawsze pomaga”.

Ważnym i aktualnym przesłaniem na dziś są także słowa Maryi, które wypowiedziała do Juana Diego: „Nie martw się tą chorobą ani żadnym innym nieszczęściem. Czyż nie jestem twoją Matką? Czyż nie znajdujesz schronienia w moim cie­niu? Czyż nie jestem twoim zdrowiem? Czyż nie jestem przy tobie Ja, twoja Matka? Czy nie stoisz w Moim cieniu? Czy nie jestem źródłem twojej radości? Czyż nie jesteś w fałdach Mego płaszcza i w skrzyżowaniu Moich rąk?”.

Żyjemy w czasach zamętu, zagrożenia wojną, chorobami, społecznymi podziałami. Przerażają obrazy przedstawiane nam w mediach. Wydawać się może, że nie ma już dla nas ratunku. Myślę, że nieprzypadkowo film „Maryja. Matka Ludzkości” pojawia się właśnie teraz, gdy potrzeba nam nadziei, pocieszenia. Potrzeba nam czułości Matki, abyśmy sobie przypomnieli, że możemy schronić się pod Jej płaszczem, w Jej objęciach. I jestem pewna, że to właśnie pragnienie zrodzi się w każdym sercu, które z uwagą obejrzy film „Maryja. Matka Ludzkości”. To odtrutka dla naszych serc i oczu. Zachęcam do obejrzenia.

Paulina Wysocka

ZOBACZ TEŻ: Duszogranie: Maryja. Matka Ludzkości [FILM]