O Aniołach… Kazanie św. Bernarda z Clairvaux

Z okazji dzisiejszego wspomnienie – świętych Aniołów Stróżów zacpraszamy do lektury kazania św. Bernarda z Clairvaux (1090-1153):
***
Niechaj cię strzegą na wszystkich twoich drogach

„Aniołom swoim dał rozkaz o tobie, aby cię strzegli na wszystkich twych drogach”. Niech wysławiają Pana za Jego miłosierdzie i cuda dla synów ludzkich. Niech sławią i mówią pośród narodów, że Pan dokonał dla nich przedziwnych rzeczy. O Panie, kim jest człowiek, że dałeś mu się poznać i że ku niemu zwracasz swe serce? Skłaniasz ku niemu swoje serce, zajmujesz się i troszczysz o niego. Posyłasz doń Jednorodzonego Syna Twego, dajesz Twojego Ducha i obiecujesz ukazać mu swoje oblicze. Posyłasz owe święte duchy, aby nam służyły, wyznaczasz ich na stróżów naszych, polecasz im być naszymi wychowawcami. Czynisz tak, aby nikt z niebian nie był wolny od obowiązku opieki nad nami.

„Aniołom swoim dał rozkaz o tobie, aby cię strzegli na wszystkich twych drogach”. Jakże wielką cześć powinny obudzić te słowa, jakąż wierność, jakąż ufność? Cześć z powodu obecności, wierność z powodu łaskawości, ufność z powodu opieki. Są przeto, są przy tobie, nie tylko z tobą, ale i dla ciebie. Są, aby cię bronić, są, aby pomagać. Jakkolwiek wydającym polecenie jest Bóg, to jednak nie można nie okazywać im wdzięczności, skoro słuchają Go z tak wielką miłością, a nam przychodzą z pomocą w tak licznych potrzebach.

Bądźmy przeto oddani, bądźmy wdzięczni tak niezwykłym stróżom. Odwdzięczajmy się im miłością, czcijmy, ile tylko potrafimy, ile powinniśmy. Jednakże cała nasza miłość, cała cześć niech się zwraca ku Temu, od którego zarówno my, jak i oni otrzymujemy łaskę miłowania i czczenia, dzięki czemu sami zasługujemy na cześć i miłość.

W Nim przeto gorąco miłujmy Jego aniołów jako naszych współtowarzyszy w przyszłości, teraz zaś przewodników i opiekunów danych nam i nadanych przez Ojca. Teraz bowiem jesteśmy synami Bożymi, choć jeszcze nie widać tego w pełni, jako że dotąd jesteśmy dziećmi poddanymi opiekunom i wychowawcom, jakby w niczym na razie nie różniąc się od niewolników.

A zresztą chociaż jesteśmy słabymi dziećmi i chociaż czeka nas długa droga, a nie tylko długa, lecz także niebezpieczna, czegóż mamy się lękać, strzeżeni przez tak wielkich stróżów? Nie mogą wszak ulec wrogom ani zbłądzić, ani tym bardziej zwodzić ci, którzy nas strzegą na wszystkich naszych drogach. Są wierni, roztropni i potężni – czegóż mamy się lękać? Obyśmy tylko szli za nimi, przylgnęli do nich, a trwać będziemy na zawsze w opiece Boga niebios.