Marcowy RÓŻANIEC poświęcony św. Józefowi

W tym roku podczas wizyty duszpasterskiej miałem wyjątkowo wiele okazji, aby zobaczyć uśmiechnięte i szczęśliwe rodziny, które oczekiwały narodzin dziecka. O dziwo, nie były to tylko młode małżeństwa, dla których ten cud miał się zdarzyć po raz pierwszy. Spotkałem szczęśliwych rodziców oczekujących drugiego i trzeciego dziecka. Jakże miła niespodzianka czekała mnie w domu, gdzie niedawno chrzciłem wnuczka: pradziadkowie powiedzieli mi, że młoda jeszcze babcia właśnie urodziła piąte dziecko, syna. Zdziwił mnie widok dziecięcego wózka w innym domu, gdzie najstarszy syn uczy się w pierwszej klasie technikum. Kiedy zobaczyłem jego mamę trzymającą dwutygodniowe niemowlę, zrozumiałem, że to najmłodszy braciszek, piąte dziecko.

Patrząc na te wszystkie rodziny – szczęśliwe, kochające się, kochające Boga – pomyślałem przez chwilę o tych biednych ubranych na czarno kobietach, protestujących przeciw życiu. Bo musimy pamiętać, że ta walka wciąż się toczy. Walka pomiędzy cywilizacją życia i cywilizacją śmierci. Jakże potrzeba wzmocnić rodziny, aby wciąż były w Polsce „kolebką życia”! Wsparcie rodziny to nie tylko rządowy projekt „500+”; to wsparcie rodziców i teściów, to troska szkoły i Kościoła o wychowanie kolejnego pokolenia Polaków. To nasza modlitwa o świętość rodzin. To wychowanie dojrzałych mężczyzn, którzy podejmą trud pięknego i odpowiedzialnego ojcostwa.

Kiedy dwa lata temu we Wrocławiu odbywały się święcenia kapłańskie, a następnego dnia miał iść ulicami „marsz dla życia”, ks. Aleksander Radecki, wieloletni ojciec duchowny, powiedział: „To, że w specjalnym marszu rodziny radośnie manifestują swoją obecność, świętują i przypominają swą niezastąpioną rolę, jest godne najwyższej pochwały. Dobrze, że chcą uświadomić społeczeństwu: «Bez nas nic nie zrobicie». To stąd biorą się księża, prezydenci, lekarze, nauczyciele… Mogliby nieść transparent: «Rodzina to kolebka powołania»”.

Współczesna młodzież już nie zna kolebki, która dawniej stała w każdym domu i czekała w gotowości, aby wykołysać kolejne dziecko przychodzące na świat. Najważniejsze jest jednak to, aby kolejne pokolenie Polaków doświadczyło piękna i radości rodziny. By każdy miał dom, w którym miłość jest codziennością, a poczucie bezpieczeństwa normą. Gdzie wiara umacnia i dodaje sił. Wówczas jest nadzieja, że rodzina wciąż będzie „kolebką życia”.

Trzeba nam wrócić do ślubów jasnogórskich i przypominać współczesnemu pokoleniu Polaków wciąż aktualne zobowiązanie: „Święta Boża Rodzicielko i Matko Dobrej Rady. Przyrzekamy Ci z oczyma utkwionymi w Żłóbek Betlejemski, że odtąd wszyscy staniemy na straży budzącego się życia. Walczyć będziemy w obronie każdego dziecięcia i każdej kołyski równie mężnie, jak ojcowie nasi walczyli o byt i wolność Narodu, płacąc obficie krwią własną. Gotowi jesteśmy raczej śmierć ponieść, ­aniżeli śmierć zadać bezbronnym. Dar życia uważać będziemy za największą łaskę Ojca Wszelkiego Życia i za najcenniejszy skarb Narodu. Królowo Polski, przyrzekamy!”. Dobrze, że w marcu Kościół stawia nam św. Józefa – Opiekuna Świętej Rodziny – jako potężnego patrona i orędownika. Jego przemożnej opiece zawierzamy ojców i matki, chrześcijańskie rodziny, aby stały zawsze na straży życia.

ks. Szymon Mucha
redaktor naczelny


Opiekun Zbawiciela

Kto jak kto, ale św. Józef doskonale rozumie troskę ojca o rodzinę. Jest ich patronem. Co roku też do św. Józefa Kaliskiego przybywają w maju ludzie pracy z całej Ojczyzny. Pielgrzymka organizowana jest przez „Solidarność”.

Pan Marian przez wiele lat z powodzeniem prowadził swój biznes. Ale nadszedł dla firmy czas ­posuchy. Zlecenia urwały się na bardzo długo. Zaległości finansowe rosły. Był zrozpaczony. Przyjaciółka domu podpowiedziała św. Józefa jako tego, kto może zaradzić problemom. Pan Marian razem z żoną zaczęli usilnie prosić świętego o pomoc. Mąż obiecał, że jeśli znajdzie pracę lub pojawią się zlecenia, podzieli się z potrzebującymi. Odpowiedź przyszła natychmiast. Tak szybko, że bank nie zdążył naliczyć karnych odsetek. Rodzina rozpoczęła normalne życie. Pomogła też Adamowi, koledze Mariana, borykającemu się z podobnym problemem. Podpisał on bardzo dobry kontrakt z… siostrami zakonnymi. I on stanął na nogi…

Fragment artykułu