„Dwie korony” w Niepokalnowie

26 listopada, w niedzielę o godz. 14.00 zapraszamy do sali św. Bonawentury na film pt. „Dwie korony”, który był realizowany w większości zdjęć fabularyzowanych w klasztorze w Niepokalanowie, oraz u Sióstr w Szymanowie, w Miedniewicach oraz w Kurdwanowie. Wstęp bezpłatny. Pokaz odbywa się w ramach kolejnej edycji Międzynarodowego Festiwalu Filmów Niepokalanów we Wrocławiu.

Fot. na górze oraz w tekście poniżej: zdjęcia z planu filmowego/o. Jacek Staszewski 


PRZECZYTAJ TAKŻE: Wywiad, jaki z Adamem Woronowiczem, odtwórcą roli św. Maksymiliana w filmie „Dwie Korony” przeprowadził o. Jacek Staszewski OFMConv. Wywiad był publikowany na łamach „Rycerza Niepokalanej”:

– Adam, jak to się stało, że zagrałeś świętego Maksymiliana?
– Ja przede wszystkim myślę sobie tak, że to Opatrzność. Tak sobie myślę, że to nie jest przypadek. Oczywiście Michał Kondrat, pewnie pytanie bardziej do niego o poszukiwanie Ojca Maksymiliana, myślenie o tym, żeby to powstało. On się nosił z tym zamiarem już od dłuższego czasu i wpadł na pomysł, ktoś mu podpowiedział? Nie mam pojęcia. Po prostu spotkał się ze mną, zaproponował mi to i ja się bardzo ucieszyłem. Wiedząc, że to jest dokument fabularyzowany, że przede wszystkim głos w tym filmie będzie oddany świadkom, ostatnim świadkom, a my będziemy tylko próbować kilka scen sfabularyzować, to stwierdziłem, że przy tym przedsięwzięciu jak najbardziej. Dla mnie to było niesamowite, bo z jednej strony tutaj postać księdza Jerzego i cała jego droga związana z babcią księdza Jerzego, która gdzieś tam wprowadzała w Rycerza Niepokalanej. Ja sam też wtedy wielokrotnie przyjeżdżałem na pielgrzymki do Niepokalanowa. No i teraz miałbym być świętym Maksymilianem? No to to jest dla mnie bardzo Opatrznościowe. Ja widzę w tym Opatrzność Bożą i tylko tak jestem w stanie o tym myśleć i po prostu Bóg tak chciał pewnie.

– Obserwując cię na planie (miałem tę przyjemność) widziałem, że byłeś do tej roli przygotowany. Jak się do niej przygotowywałeś? Było to czuć, że jesteś w temacie.
– Na pewno ogromne wrażenie na mnie zrobiła ostatnia pielgrzymka papieża Franciszka do Polski i jego wizyta w Auschwitz. I ja zapamiętałem ten moment, kiedy Franciszek wszedł do celi śmierci i został tam bardzo długą chwilę w tej ciszy i ja stwierdziłem, że wtedy w jakiś taki przedziwny sposób wszystko do mnie gdzieś tam jeszcze bardziej przemówiło. Uświadomiłem sobie, że ta ofiara Ojca Maksymiliana to, co tam się dokonało, to, co tam zrobił zasługuje na to, żeby o tym dowiedział się cały świat. Zresztą, nie bez kozery zrobiło się o Ojcu Maksymilianie przez te wydarzenia bardzo głośno na całym świecie. Wszyscy chcą nagle poznać tego Maksymiliana. Niby mi się wydawało, że on już jest znany. Okazuje się, że jakby nastąpiła jakaś rewolucja informacyjna. Wszyscy chcieli się dowiedzieć o tej historii. Myślę, że ten film też jakby bardzo pomoże w tym. Z tego co mówił Michał, bardzo wielu ludzi już chce, bardzo wiele telewizji na świecie chce ten film uzyskać i móc go emitować. Ale pojechałem z Michałem do Auschwitz, mieliśmy umówioną wizytę. Najpierw było spotkanie u Ojców Franciszkanów w Harmężach w klasztorze, obejrzenie wystawy plastycznej i opowieść nieprawdopodobna i obrazy nieprawdopodobne i jakby uświadamianie sobie czym w ogóle był obóz. To jest nie do opowiedzenia i tez nie do przeżycia. To jest poza nami. Natomiast zacząłem się jakby w tego Maksymiliana coraz bardziej jakby o nim myśleć i próbować go poznać jako postać wyjątkową. I przyznam się szczerze, ostatnim odkryciem (nie będę tutaj reklamował może, ale powiem) o ostatniej biograficznej książce „Kolbe”, którą napisał Terlikowski, i która jest wielka. To jest wielka książka, naprawdę, która pokazuje Maksymiliana. Bo to wszystko, dzieło Maksymiliana ginie trochę w tym pryzmacie Auschwitz. To wszystko ginie, ale to, co on wykonał wcześniej, to ten cały Niepokalanów. To jest jakiś gigant, naprawdę. Człowiek nieprzeciętny. Na pewno [śmiech] takich ludzi dzisiaj nie ma na świecie, oby tacy byli. Ale tak zacząłem sobie myśleć, że po pierwsze to się Maksymilianowi należy, po drugie jest Opatrznościowe, a po trzecie łaska.

– Co się zmieniło w twoim życiu po tej roli?
– Stałeś się moim przyjacielem, poznałem ciebie, to jest najważniejsze [śmiech].
To jest najważniejsze, że Niepokalanów i Ojcowie z Niepokalanowa stali się dla mnie bardzo bliscy. Ja tu przyjeżdżam, może przesadzam, że jak do domu, ale jest to miejsce bardzo bliskie. Jakby coś mi się wydarzyło, to myślę sobie, że to jest jeden telefon i tu przyjeżdżam i tu spotykam przyjaciół.

– Bardzo mi miło, cieszę się, że tak jest. Czy myśli, sposób życia świętego Maksymiliana są dziś aktualne?
– Na pewno, absolutnie. Ja uważam, że świat bardzo czeka na kolejnego Maksymiliana. I na pewno to wcześniej czy później będzie miało miejsce. Na kogoś kto będzie chciał zdobyć cały świat dla Niepokalanej i to będzie naprawdę czysta idea, żadna jakaś krucjata czy coś. To zdobywanie w sposób pokojowy, w sposób bezkrwawy, w sposób, który podbija serce człowieka, bo świat jest tak strasznie spragniony pokoju. Tak strasznie jest spragniony miłości. Tak strasznie przypomina wyschłą pustynię. To, co robił Maksymilian, ta cała jego idea zdobywania dusz dla Niepokalanej. Ja myślę, że to jest potężny orędownik. Zresztą, są liczne świadectwa tego, że jest nieprawdopodobnym człowiekiem.

– Maksymilian, gdyby żył, w jaki sposób by działał. Jak uważasz? Co on by dzisiaj robił?
– Dzisiaj to on by zdobył cały świat. Ja myślę, że dzisiaj „Rycerz Niepokalanej” byłby wydawany we wszystkich zakątkach świata, tam gdzie by Maksymilian dotarł. Tu na pewno byłoby lotnisko na polach i myślę, że byłaby telewizja. To wiem na pewno. To znaczy to miałoby, nic nie ujmując ojcu (?), ale miałby dużą konkurencję w postaci telewizji ojca Maksymiliana, która naprawdę byłaby przede wszystkim w pierwszej kolejności źródłem ewangelizacji.

– Czy na planie filmowym działo się coś szczególnego (jakieś cuda, nietypowe wstawiennictwo świętego Maksymiliana) Czy doświadczyłeś obecności Maksymiliana na planie filmowym, to że on cię wspiera w tym co robisz?
– Słuchaj, na pewno. Ja miałem w ogóle takie poczucie, że ten cały projekt, który był niezwykle karkołomny i trudny, bo tam było zero dofinansowania. Naprawdę to trzeba sobie jasno powiedzieć, że tutaj to łaska zrobiła to i jakby taka też determinacja Michała i wielu ludzi. Sam zresztą byłeś na planie i widziałeś jak to się dokonuje, i ilu ludzi oddawało serce. Ludzie, którzy pracowali w scenografii, w charakteryzacji i wykonaliśmy coś co mogliśmy zrobić najlepiej jak potrafimy na te warunki, które nam były dane. Natomiast serce tutaj w Niepokalanowie czy ojców Franciszkanów było na tyle otwarte, że byliśmy tutaj przyjęci z ogromną życzliwością. I tak to miało miejsce. Myślę, że tutaj właśnie doświadczyliśmy tej obecności. Kto wie czy to nie jest jakiś zaczyn. Czy ten dokument fabularyzowany nie będzie zaczynem ku czemuś większemu. To już wie Opatrzność.

– Przesłanie dla tych, którzy będą oglądać film i dla czytelników „Rycerza”. Co byś powiedział?
– To jest przede wszystkim orędownik Niepokalanej. To jest człowiek, który (można to w kółko powtarzać), ale on chciał zdobyć jak najwięcej dusz dla Niepokalanej, zdobyć cały świat. I to przesłanie jest jedno, że Niepokalana jest jedynym ratunkiem dla świata, ostatnim ratunkiem dla świata i rzeczywiście myślę, że Niepokalana otwiera serca nawet najbardziej zatwardziałych grzeszników. Myślę, że to też jest jakieś przesłanie, oby to było w tym filmie takie przesłanie osoby niezwykłej, która chciałaby, żeby jak najwięcej serc się otworzyło i zaufało, bo to co robi Niepokalana, to prowadzi do Swojego Syna. Nie zatrzymuje nikogo dla Siebie. Ona – Oblubienica Ducha Świętego – oddaje całą chwałę Swemu Synowi, całej Trójcy. To jest coś niesamowitego. To co mnie uderza to to, że pierwsza Tajemnica Różańca Świętego to jest Zwiastowanie, kiedy w życie tej prostej Kobiety wchodzi nagle rewolucja i się wszystko zmienia, jakieś plany. A ostatnia Tajemnica Różańca Świętego to jest ukoronowanie Najświętszej Maryi Panny na Królową Nieba i Ziemi. Coś nieprawdopodobnego. Czyli jedno „tak” Jej „Fiat” sprawia, że przez cały krzyż, przez całe cierpienie, przez całe życie staje się Królową Nieba i Ziemi. I to jest tak, że jak człowiek mówi „tak” Bogu, to taki finał zawsze jest tego życia.

Dziękuję ci za rozmowę, za spotkanie w Niepokalanowie.