Droga Krzyżowa z o. Wenantym Katarzyńcem

Nakładem Wydawnictwa Esprit ukazała się właśnie książka „Droga Krzyżowa i Męka Pana Jezusa z Wenantym Katarzyńcem”, zawierająca nieznane teksty rekolekcyjne oraz rozważania Drogi Krzyżowej ułożone przez tego niezwykłego Sługę Bożego.

Naucz się Krzyża od Wenantego Katarzyńca
Krzyż, a szerzej przeżywanie męki Pańskiej – we własnym życiu, ale także w medytacji, modlitwie, kaznodziejstwie – było niezmiernie głęboko wpisane w życie i posługę ojca Wenantego Katarzyńca. Nie ma chyba prawdy, która naznaczyłaby mocniej modlitwę i życie tego skromnego franciszkanina.

Poza tym, że był on człowiekiem adoracji, wielkim „szaleńcem Matki Bożej”, zanurzał się w kontemplacji, rozważaniu modlitewnym krzyża Pańskiego, przytuleniu się do niego. Drogę krzyżową sprawował nie tylko z ludźmi, w czasie Wielkiego Postu, lecz także prywatnie, w pustym kościele.

Jeden z braci zakonnych, współpracujących z ojcem Wenantym we Lwowie, wspominał, że w tym czasie panował w klasztorze zwyczaj, by po gorzkich żalach wystawiać do adoracji wiernych relikwie krzyża świętego. Którejś niedzieli, po zakończonej adoracji, zakrystianin przez nieroztropność zostawił je na stole w zakrystii. Gdy po jakimś czasie wrócił, by je schować, zobaczył klęczącego przed nimi ojca Katarzyńca. „Kiedy [ojciec Wenanty] mnie spostrzegł, czym prędzej powstał z klę- czek i nieco zmieszany wyszedł do kościelnego chóru” – wspominał ów brat.

Pokorna modlitwa była znakiem tego, co działo się w sercu i umyśle franciszkanina. On sam nieustannie wzywał siebie i innych do tego, by towarzyszyli w męce Jezusowi. „Mamy współboleć z Jezusem” – mówił Katarzyniec o prawdziwym kulcie krzyża. W jaki sposób? Przez „współczucie rozważać mękę Pana Jezusa w nabożeństwach pasyjnych” oraz „znosić cierpliwie utrapienia – nie narzekać i nie szemrać przeciw Bogu”.

Droga Krzyżowa Wenantego
Rozumienie pasji, drogi krzyżowej Jezusa dokonuje się przez pryzmat biografii, życiorysu samego ojca Wenantego. Gdy czytamy jego rozważania o tym, jak trudna musiała być dla Jezusa praca w zawodzie rzemieślnika, przed naszymi oczyma pojawia się dom rodzinny samego Józefa (to imię chrzcielne ojca Wenantego) Katarzyńca, w któ- rym także bywało chłodno, głodno, brakowało pieniędzy na chleb czy naukę dla dzieci. Ojciec Józefa był rzemieślnikiem, krawcem, wykonywał najprostsze usługi i nie cieszył się z tego powodu szczególnym szacunkiem u ludzi.

Mały Józef doskonale znał specyfikę życia biednych rzemieślników czy rolników (a było to doświadczenie nie tylko jego, lecz także tych, którzy go słuchali w jego pierwszej, biednej wiejskiej parafii czy później we Lwowie), i przez ten pryzmat oceniał (inna sprawa, czy historycznie słusznie) najmłodsze lata życia Jezusa. Tak przedstawiony krzyż życia codziennego Jezusa ojciec Wenanty przybliżał ludziom. Choć dziś dla nas niektóre z jego rozważań mogą się wydawać historycznie przesadzone czy niezrozumiałe (bo jednak ogromna większość z nas wykonuje innego rodzaju prace), to jednocześnie warto sobie uświadomić, że właśnie praca (niezależnie od tego, czy wykonywana w szkole, biurze, korporacji czy w osiedlowym sklepiku), a także czasem niełatwe relacje rodzinne pozostają dla nas głównym miejscem brania na ramiona krzyża Chrystusowego. Zazwyczaj wcale nie jest on od razu męczeństwem, wielkim wyzwaniem, ale oznacza skryte podejmowanie wyzwań, jakie stawia przed nami życie.

Dokładnie tak na swoje życie od wczesnej młodości spoglądał Sługa Boży Wenanty Katarzyniec. Rodziców nie było stać na utrzymanie uczącego się syna we Lwowie, dlatego Józef wiedział, że musi bardzo oszczędzać. Utrzymanie w internacie, ubrania, książki i wreszcie jedzenie były – z perspektywy chłopów małorolnych, a do tej grupy zaliczali się Katarzyńcowie – bardzo drogie. Dlatego od pierwszych dni nauki Józef próbował nie tylko zaciskać pasa, lecz także – dzięki korepetycjom – utrzymywać się samodzielnie.

W nowicjacie, a później także w seminarium duchownym brat Wenanty nieustannie szukał umartwień. Te umartwienia podejmowane przez niego były często niewielkie, ale trudne. Odmowa krytykowania kogokolwiek, rezygnacja z mówienia źle nawet w sytuacjach, gdy można to zrobić, czy przyjmowanie niesłusznych oskarżeń – to była codzienność brata Wenantego. Z takim właśnie pojmowaniem krzyża wiąże się jedna sytuacja, do której doszło jeszcze w nowicjacie. Kiedy pewnego dnia nowicjusze spacerowali po ogrodzie, prowincjał zwrócił uwagę że Wenanty jako jedyny kryje się przed słońcem i pozostaje samotny w cieniu. Zapytał go więc, dlaczego nie chodzi z innymi, a Katarzyniec odpowiedział, że bolą go oczy.
– Dlaczego nie pójdziesz do lekarza? – zapytał wówczas prowincjał.
– Nie wiedziałem, że trzeba pójść – odpowiedział nowicjusz.
– Dobrze – powiedział prowincjał i zaraz poszedł do magistra nowicjatu z poleceniem, by ten wysłał Katarzyńca do okulisty.

Mistrz nowicjatu, ojciec Dionizy, uznał, że brat Wenanty pożalił się na niego u prowincjała, i wieczorem zrobił w nowicjacie potężną awanturę.
„Jeśli komuś coś dolega – mówił – trzeba mnie o tym najpierw powiadomić, a nie biegać ze skargą do ojca prowincjała” – grzmiał, po czym dodał, że „najpiękniejszym przymiotem podwładnego jest szczerość wobec bezpośredniego przełożonego, bowiem skrytość utrudnia życie zakonne”. Tamtego wieczoru nikt nie wiedział, o co chodzi, i dopiero gdy następnego dnia rano wezwano Wenantego do okulisty, sprawa stała się dla wszystkich jasna. Historia ta pokazuje, na jakim poziomie duchowym znajdował się, i to już w nowicjacie, brat Wenanty Katarzyniec. Pokora i posłuszeństwo, choć to trudne i wielkie cnoty, były już u niego głęboko rozwinięte.

Gorliwy spowiednik
Nic nie zmieniło się w tej kwestii także po tym, gdy Wenanty został kapłanem. Przyjmowanie codziennych umartwień było jedną z wyróżniających go cech. Ojciec Wenanty jadł więc mniej niż wszyscy, odrzucał jakiekolwiek udogodnienia, chodził w najgorszych ubraniach, a także brał na siebie o wiele więcej pracy niż inni.

„Chętnie przychodził, by spowiadać w naszym przytułku nieszczęsną chorą na raka, o całkiem zmasakrowanej już twarzy. Wszystko się u niej psuło i odpadało. Inni kapłani nie mogli jej dawać nawet Komunii Świętej, tak bardzo przykre robiła wrażenie. Natomiast ojciec Wenanty zawsze do niej spieszył, gorliwie spowiadał, wlewał pociechę, następnie udzielał Pana Jezusa” – wspominała siostra Brygida, józefitka. A nie była to jedyna penitentka zakonnika w tym przytułku. Pierwszy rok swojej pracy we Lwowie ojciec Katarzyniec poświęcił także na przygotowania do egzaminu z całej teologii, który złożył przed prowincjałem ojcem Marianem Sobolewskim, a także na prowadzeniu rubryceli, czyli kalendarza do odprawiania Mszy Świętej i brewiarza.

Nigdy nie narzekał…
W następnych latach do tych obowiązków dodał jeszcze wykłady z teorii poznania i logiki. Wszystko to razem musiało wyczerpywać jego siły, ale on sam nigdy nie narzekał, bo – jak mawiał – im więcej pracy, tym dla zakonnika lepiej. „Nie powinniśmy się żalić, że mamy za wiele pracy, to korzyść nasza. Większy snop zasług zbierzemy”53 – powtarzał nowicjuszom. A w liście do przyjaciela, ojca Bronisława Strycznego, wspominał, że choć „zajęć ma po uszy”, to jest zadowolony.

Kult krzyża, a także życie krzyżem stało się najwyraźniej widoczne w ostatnich latach życia ojca Wenantego. Choroba, osłabienie, a wreszcie odebranie mu nowicjatu, a później wysłanie do Kalwarii Pacławskiej, by tam oczekiwał na śmierć, stały się dlań drogą krzyżową. On sam, zgodnie z tym, czego nauczał, był wierny w rzeczach małych, adorował nieustannie krzyż i zachowywał pokój w sercu. Wiedział, że świętość zdobywa się powoli, a prawdziwe męczeństwo to często heroiczna wierność rzeczom małym. Szukanie krzyża w codziennych umartwieniach i przyjmowanie go na swoje ramiona były znakiem rozpoznawczym ojca Wenantego. Warto modlić się do niego o podobną umiejętność dla nas, a także o to, by stał się naszym nauczycielem życia krzyżem.

Tomasz P. Terlikowski

Powyższy tekst jest fragmentem z książki, zawierającej rekolekcje oraz rozważania Drogi Krzyżowej, wygłaszane przez ojca Wenantego Katarzyńca.


Do odsłuchania: Mała droga Wenantego Katarzyńca Rekolekcje z polskim Szarbelem